Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Było, nie minęło...

 

PO ZJEŻDZIE RODZINA 2010

 

Długo zwlekałem z próbą podsumowania wrażeń ze Zjazdu Rodzina 2010, który odbył się 18.09.2010 r. w Biskupicach Radłowskich. Było tych wrażeń sporo i musiały się „uleżeć", aby na przebieg zjazdu spojrzeć w miarę obiektywnie.

Ja oraz moja najbliższa i dalsza rodzina w Krakowie jesteśmy bardzo zadowoleni ze zjazdu. Udał się. Spotkanie wielu dawno niewidzianych krewnych starszego pokolenia przywołało wspomnienia z dawnych lat, młodzież z zainteresowaniem poznawała rodzinne koligacje. Ci, którzy po raz pierwszy uczestniczyli w takim zjeździe ze zdziwieniem pytali: czy ty ich wszystkich znasz? czy to możliwe, aby nasza rodzina była tak duża? jak to się stało, że aż tylu przyjechało do Biskupic? kto, jakim kosztem i jak długo przygotowywał ten zjazd?

Przekazane mi polecenie przez śp. ojca, Stanisława, abym starał się „ogarniać" rodzinę, realizuję najlepiej jak potrafię. On, mając doskonale wyćwiczoną pamięć, wiedział o naszej rodzinie naprawdę wiele. Potrafił dokładnie wymienić wszystkich krewnych, opisać ich dawne i bieżące dzieje, szczegółowo wyprowadzić powiązania rodzinne. Kilkakrotnie opowiadał mi, że odbywając samotnie w celi karę więzienia bardzo często utrwalał sobie w myślach rodzinne wydarzenia, aby choć na chwilę zapomnieć o więziennej codzienności. Po wyjściu z więzienia wiedzę o rodzinie chłonął już niejako automatycznie. Przygotowywał się do tego, zapewne podświadomie, przez siedem lat...

Ja, realizując dawne polecenie ojca mozolnie spisuję informacje o narodzinach, ślubach i zgonach członków bliższej i dalszej rodziny, staram się ustalić adresy zamieszkania. Także organizować rodzinne zjazdy w większym gronie, jako wydarzenie nadzwyczajne w porównaniu do odbywających się przecież w każdym domu spotkań urodzinowych, imieninowych itp. Do „ogarniania" rodziny włączyłem już 15 lat temu wydawanie Rodzinnika M, a od dwóch miesięcy także budowanie strony internetowej.

Na stawiane mi podczas zjazdu pytania, każdy uczestnik tego wydarzenia odpowiedziałby podobnie. Przyjechałem, bo chciałem. Skorzystałem z okazji, aby w jednym miejscu jeszcze raz zobaczyć bliskich, dowiedzieć się o ich radościach, o tym, co wydarzyło się w ich rodzinach, chociaż przez chwilę z nimi porozmawiać.

Nie znałem wszystkich uczestników naszego zjazdu. Wielu najmłodszych widziałem po raz pierwszy, spośród średniego pokolenia niektórych po prostu nie poznałem. Od czasu poprzednich spotkań zmienili się, „zmężnieli"... Podobnie chyba jak i ja. Wielu nie rozpoznało mnie przez siwe włosy i ponoć słuszną posturę...

W zjeździe uczestniczyło 167 osób. Spodziewałem się większej liczby, co najmniej 250. Gdyby wszyscy mogli przyjechać, byłoby nas ponad 600. Usprawiedliwieniem nieobecności wielu członków naszej rodziny mogła być trudna sytuacja pogodowa w ubiegłym roku. Wiele rodzin żyjących z pracy na roli wykorzystywało każdą chwilę do odrobienia zaległości, do naprawy szkód wyrządzonych przez ulewne opady. Niestety, w kilku domach rozpanoszyły się także różnego rodzaju kłopoty, które uniemożliwiły wyjazd do Biskupic Radłowskich.

Jak już wcześniej pochwaliłem się, ja byłem inicjatorem tego spotkania. Po trzykrotnych bodaj wizytach w Biskupicach Radłowskich udało mi się omówić większość spraw organizacyjnych, i na tym praktycznie zakończyła się moja praca nad przygotowaniem zjazdu. Jestem ogromnie wdzięczny moim rozmówcom, rodzinom Misiów i Madejów, że moje propozycje przyjęli i co najważniejsze, tak pięknie zrealizowali.

„Mózgiem" przygotowań do zjazdu w Biskupicach Radłowskich była Elżbieta Miś, która swoje dyrektorskie doświadczenie wykorzystała do ułożenia i nadzorowania harmonogramu przygotowań. „Szefową" od realizacji tych planów była, jak przypuszczam, Zosia Miś. Jej poleceniom musiała się poddać nawet dyrektorka, synowa Elżbieta. Sądzę tak po obserwacjach, kiedy widziałem córki i synową Zosi piekące ciasta, sprzątające pomieszczenia w Wiejskim Domu Ludowym, przygotowujące nakrycia stołu, pomagające zawodowej kucharce w przygotowaniu ciepłego posiłku. To Zosia prawdopodobnie „zarządziła", aby pracą wykazały się także wnuki. Władza i autorytet Zosi sięgają w Biskupicach daleko, także na rodzinę Joli Madej, która z córkami włączyła się do wszystkich prac przygotowawczych. Wypieki od Madejów były tak wspaniałe, że parę dni po zjeździe przywiozłem do Krakowa dla koneserów wcześniej zamówiony placek orzechowy, i przepis dla żony. O mężczyznach nie warto zapewne szerzej pisać, bo ci w Biskupicach Radłowskich chyba nie zajmowali się drobiazgami. Ich kobiety ułożyły im pracę tak dobrze, że ciężko pracowali bez potrzeby opowiadania o tym, co robili. Zakupy, transport, ustawianie stołów, przygotowanie recepcji, sprzątanie przed i po zjeździe, obieranie ziemniaków. Ot, tylko przyjemności. Zbyszku, Ryszardzie, zięciowie Zosi - tak trzymać!

Zorganizowanie spotkania kosztowało niewiele. To dzięki staraniom właśnie rodziny i przyjaciołom rodziny w Biskupicach Radłowskich koszt wynajęcia sali w WDL i przygotowania posiłków był najmniejszy z możliwych, a uczestnicy spotkania opłacili tylko „wsad" zamówionych obiadów.

Program zjazdu - znów słychać było głosy niezadowolonych. Zbyt krótki. Dojazd do Biskupic Radłowskich i powrót do domu zajmowały tak dużo czasu, że nie nacieszyliśmy się wspólnym spotkaniem zbyt długo. Przychylam się do opinii, że następny zjazd w Biskupicach Radłowskich w 2015 roku powinien być dwu- lub trzydniowy. Tylko czy Misiowie i Madejowie zdążą wybudować coś sensownego dla przenocowania tak licznej rodziny?

Nasze spotkanie ubogaciły występy artystyczne młodzieży z kierowanej przez Elżbietę Miś Szkoły Podstawowej im. Stanisława Mierzwy. Wszyscy byliśmy tymi występami zachwyceni. Młodzieży i nauczycielom, opiekunom młodych artystów, serdecznie gratulujemy i dziękujemy za ogromny trud przygotowania programu.

Kończąc to krótkie wspomnienie o Zjeździe Rodzina 2010 pragnę bardzo gorąco i serdecznie podziękować wszystkim uczestnikom, w tym także zaproszonym gościom, za udział w spotkaniu i pomoc w jego realizacji. Wyrażam przy tym nadzieję, że na podobnych zjazdach spotkamy się jeszcze wiele razy, na najbliższym - w 2015 roku.

Wojciech Mierzwa

Kraków, 19.03.2011 r.

Free business joomla templates