Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Publikowane po raz pierwszy

 

Zachowane moje listy z więzień

 

1/ List z więzienia UB na Placu Inwalidów w Krakowie:

Kraków 3.II.47

Kochana Mamuś

Dziękuję Ci serdecznie za syna i tak obszerne wiadomości o sobie i dzieciach. Czuję się dobrze, żołądek jeszcze wytrzymuje, a płuca ratują mi lekarstwa Twoje. Nie jestem głodny, paczki są dobre, aż nadto, gdy pomyślę, ile Was jest w domu. Bieliznę i pościel mam. Nie dostałem tylko w sobotę tytoniu, więc o to proszę.

Co się tyczy chrztu syna, to gdyby był gwałt i przed naszym zobaczeniem się należało to zrobić - zrób, lecz gdy będzie można zaczekaj na mój powrót.

Może być imię Stanisław, Jan, Franciszek lub Antoni. Na chrzestnego myślałem prosić Wicka z Warszawy, stary przyjaciel, ale i na Romka godzę. O chrzestnej pomyśl sama, która Wanda? Wobec tego, że się wkrótce zobaczymy, kończę na dziś.

Serdecznie Cię całuję i Gysię i syna i Pani Zofii ukłony

Tatuś

2/ Tak samo drugi list z Placu Inwalidów:

Mamuś

Opisz dokładnie na piśmie, co było w paczce, nadanej dla mnie w ubiegłą sobotę. Ja nie mogę tego zrobić, bo nie wiem, jaką bieliznę włożyliście, jakie koszule, kolor, ile sztuk i co prócz tego. Chodzi o wyjaśnienie sprawy.

Czuję się dobrze, pozdrawiam i całuję Was.

8.II.47.

St. Mierzwa
Adres: Helena Mierzwa

Osiedle Oficerskie ul. B. Zaleskiego 6 m 12. II p.

 

 

 7

Fragment oryginału listu Stanisława Mierzwy z więzienia do żony Heleny Ściborowskiej-Mierzwiny.

 

3/ List tak samo z Krakowa, ale może już z więzienia Montellupich, bo tam zostałem w maju 1947 r. przewieziony:

Kraków, dn.19.V.47.

Kochana Haluś ...

Dziękuję Ci za wiadomości z domu, bardzo mi przykro, że nie wszystkie pomyślne - myślę o chorobach dzieci i o Twojej chorobie. O mnie się nie martw, moje zdrowie liche, ale jeszcze wytrzyma...

Piszę dla tego, żebyś się nie martwiła paczkami, bo jak dotąd, miałem wszystkiego dosyć. Lekarstwa dobre są i bardzo mi pomagają, ale co za dużo to niezdrowo... Dlatego przysyłaj mi tylko: ¼ kg cukru, 15 - 20 dkg masła, trochę twarożku z zieleniną, czasem ovomaltiny lub jemaltu i to wszystko. Acha i trochę tytoniu, lub dwie paczki papierosów. Jest mniej to mniej palę. Odesłałem jedną puszkę z jemaltem dlatego, że dostałem kilka i bałem się, że się zepsuje, a w domu dzieciom się przyda. Mam w tej chwili 2 puszki ovomaltiny. A więc nie martw się i nie wymyślaj mi, że grymaszę...

Jadwisię weź koniecznie do lekarza i zajmij się jej gardłem, bo może być później źle. Że Wojtuś się poprawił ze zdrowiem, to się cieszę, bo Tobie się ulży. Zajmij się Swoim zdrowiem i dzieci, a reszta niech poczeka.

O śmierci Adama słyszałem od Michaśki Szadkówny z Tarnowa niech jej popytają o szczegóły. Miał tu zginąć w Krakowie, zamęczony przez Gestapo. Szkoda byłoby kosztów na takie poszukiwania - skoro do tej chwili nie dał znaku życia, a wiadomości są tego rodzaju o jego śmierci.

Bluzkę daj Staszkowi, niech się uczy i nadrobi stracony czas przez wojnę. Mógłby znaleźć mieszkanie w Bursie Akademickiej /ul. Garbarska/ po wakacjach. Pomogłabyś mu w tym.

Jankowi, w jego kłopotach i chorobie, jeżeli możesz czasem coś posłać - zamiast mnie - to dobrze. To tyle. Moja sprawa ma wkrótce ruszyć z miejsca, więc czekam.

Chłopcom poślij ode mnie pozdrowienia - myślę o nich stale i tęsknię - za Wami nie mniej.

Pozdrawiam Was i całuję serdecznie - całą rodzinę Twoją i moją pozdrów też.

Pa tatuś

Adres: Helena Mierzwa

Ul. Bogdana Zaleskiego 6/12 Kraków

 

4/ List z Montellupich w Krakowie:

/wąski pasek papieru/

17.VII.47

Haluś ...

Słyszę, żeś zdrowa - to dobrze, ale pisz przez W.U.B. do mnie, to list otrzymam. Dotąd nic nie otrzymałem. Prosiłem Cię o słownik rosyjski, bo już wszystko przeczytałem - nudzi się bez pracy. Jedzenia mam dosyć. Flaszki pękają - nic z tego. Nie przysyłaj więc nic płynnego. Zdrowy jestem. Całuję Was

tatuś

 

 5/ List dalszy z więzienia w Krakowie, Montellupich:

Kraków, 21.IX.47.

Kochana Haluś ...

Piszę, choć nie wiem od czego zacząć, pisząc pierwszy raz do Ciebie i małych łebków... Jestem zdrowy, to rzecz zasadnicza - dlatego nic a nic nie trapcie się o mnie. Odwrotnie, myśląc o sobie i Waszym zdrowiu, sprawicie mi największą przyjemność. Paczkę dostałem i list w niej, więc będę do Was pisał - Ty staraj się tak samo uzyskać zezwolenie na pisanie. Pisz jednak tylko to, co mię bezpośrednio interesuje, tzn. Wasze zdrowie i życie, reszta nie odgrywa roli.

Dostałem wiadomość, że pozwolono mi na otrzymywanie dodatkowej paczki. Koledzy już je otrzymali - otóż proszę Cię tylko o jedną paczkę tygodniowo, to mi zupełnie wystarczy. Jak w domu, tak i w więzieniu, jem, żeby żyć - wiesz o tym dobrze, więc po co robić koszta i kłopot Wam, kiedy całkiem dobrze mogę żyć przy tej pomocy, jaką mi dotąd przysyłałaś. To czas długi, minął już rok, zjadłem Wam już wiele sił, nic Wam nie dając... Tym się trapię, a dwie paczki, to więcej strapienia...

Mam cztery koszule, więc chyba wystarczy mi? Ciepłej bielizny będę potrzebował dopiero późną jesienią, nie przysyłaj mi więc nic obecnie. Proszę tylko o proszek lub pastę do zębów, bo dawno już nie mam. Mydło mamy - nie trzeba. Papierosów 40 sztuk na tydzień wystarczy, lub trochę tytoniu. Chleb mamy tak dobry /pszenno - żytni/, że żadnego ciasta lub ciastek nie potrzebuję. A wszystko co masz dobrego - daj Wojtkowi, Gysi, gdy zaś wystarczy, to nawet Wickowi i Jackowi. Wszystko dla tych kochanych „dziadów” naszych, a czasem coś dla „tatury”. Wojtka pokropcie, tatusia nie prędko doczeka się - ano...

Jacuś - sam bądź grzeczny i Cusia pilnuj, żeby słuchał Mamusi. Uczcie się chłopcy dobrze i dużo, a gdy Gysia jeszcze trochę podrośnie, to ją nauczycie pisać. Wy obaj, bo tatuś nie może...

Całuję Cię - Kochana Mamuś i Jacusia i Wicusia i Gysię i Wojtka małego, bardzo mocno i proszę Was, byście się nie trapili o mnie, a żyli i pracowali zdrowo.

Książki otrzymałem, mam tyle roboty, że często zapominam o strapieniach, a co gorzej i o Was... Ale nie zawsze, tak czasem... Nie gniewajcie się za to na mnie, bo Was tak bardzo lubię, jak dawniej...

tatuś

(list pisany już po ogłoszeniu /wyroku/ skazującego na 10 lat kary więzienia)

 

6/ List pierwszy z więzienia we Wronkach:

Wronki, 12.X.947.

Kochana Haluś... i Wy „Łebki” - kochane...

List Twój dostałem dn. 11.X.br. czym bardzo się ucieszyłem - że wiesz już o mnie i że zdrowi wszyscy jesteście. Ja też zdrów się czuję - jak w moim wieku. Nie trap się o mnie, myślcie o sobie. Jeśli mnie co gnębi w tej chwili, to właśnie myśl, że zostawiłem Was samych, że musisz sama teraz dbać o dzieci, że te nasze „dziady” takie jeszcze małe i tyle pomocy w życiu potrzebują. Nie gniewaj się o to na mnie - Mamu - nie myślałem nigdy o tym, co się stało. Chowaj te malizny i dbaj o nie - ja tu przeżyję jakoś. Pisać wolno do mnie raz w miesiącu i mnie do Was tak samo - paczki wolno przysyłać 2 razy w miesiącu, po 3 kg wagi. Zawartość taka, jak dawniej - ale prócz tego tu jest „wypiska” raz w miesiącu, to można też kupić jedzenie. Ja muszę uważać w dalszym ciągu na wątrobę swoją, tłuszczów wieprzowych więc nie przysyłaj, ani żadnych puszek amerykańskich. Natomiast: bułkę suchą, ½ masła, ser biały, powidła lub marmoladę, ¼ kg cukru, kiełbasy trochę suchej, jakieś witaminy. To znaczy z tych rzeczy po trochę, ile na wagę wejdzie, raz to, raz to. Paczka idzie około 10 dni. Pieniędzy mam w depozycie 3.000 zł, to mi wystarczy. Książek nie przysyłaj żadnych, tu jest biblioteka, mam i swoje, prenumeruję gazetę. O nauce o jakiej myślisz, nie ma mowy - ale próżnował nie będę. Bielizny żadnej nie przysyłaj, tylko ciepłe skarpety, parę - sweter mam, dostałem do użytku, reszta więzienne, nic mi nie potrzeba. Widzenie jest raz w miesiącu, ale nie przyjeżdżaj, bo droga daleka i kosztowna, a rozmowa 20 minut - użyj pieniądze na dzieci. Tyle na dziś formalności, drugi raz co innego napiszę. Niech dzieci się uczą, to najważniejsze i zdrowie Wasze. I o tym tylko pisz mi. Całuję Cię i dzieci serdecznie, rodzinę pozdrawiam całą. Wojtka małego pokrop.

Wasz tatuś

Papierosy, zapałki też - cukierki bez papierków, albo w ogóle nie.

 

 7/ List z Wronek:

Wronki, 9.V.48.

Kochana Haluś...

Jeszcze jestem pod wrażeniem Twej wizyty, wielkiej paczki i listu. Za wszystko dziękuję - miałem dlatego dobre imieniny. Zdrowie się trzyma, żołądek też lepszy, może i dlatego, że z wiosną zaczęły się częstsze spacery. Dlatego ja znów Wam piszę, nie trapcie się o mnie, macie dość Swoich kłopotów - w maju niech nikt nie przyjeżdża, w czerwcu, jeśli już koniecznie. Gisi jednak nie bierz, było by jej przykro widzieć takiego tatusia. Ech - lepiej nie, łatwiej zapomni - niech już, dziady kochane, z Tobą żyją i Tobą się cieszą. Po co ciotka Hanka wybiera się do mnie, utrudzi się to koleją, pobożnych rad mi udzieli i niewiele dla niej i dla mnie pożytku z tego. No, jeśli zechce kiedy - napisałbym do niej kiedy list, może w czerwcu lub lipcu, jak będziesz u mnie. O paczkach tyle razy Ci pisałem, znów to samo. Żadnej miary nie masz. Skarpetek mi nie przysyłaj, nie potrzebne. Aha, pisz zawsze na kopercie: konto 1231, bo pod tym znakiem, mnie, list szybciej znajdzie. 15.VI. Jacusiowe urodziny, cieszę się, że tak duży już chłop z Niego, cóż mu poślę? Życzenia, by się tak dalej uczył, by dobrym był synem i braciszkiem. Chciałbym, by na wakacjach, na wsi, brali się do roboty i pomagali tak Dziadkom, jak wujkowi Józkowi. Niech się uczą pracy. Nad morze mogli by jechać, jeśli ci starczy sił na to, może tylko troje, sami z p. Zofią? Jak nie podołasz, niech zaczekają, ja zobaczyłem morze mając 40 kilka lat. Jakie to zmiany dziś, może wujek Romek z nimi? Co robi, czy uczy się?

Myśli o bracie moim Janku, to największe moje strapienie, ale cóż zrobić. Od strapień uciekam do książek, to pomaga. Mam ich dosyć.

Wujkowi Janowi powiedz, że ucieszyła mnie Jego pamięć o Tej, co „smutkiem była”. Poznaję wiele rzeczy nowych, z ekonomii, przyrody - ale te juchy skowronki wciąż przypominają za oknem, że życie, to działanie, a nie siedzenie samotne w celi. No... Bardzo Was kocham – Mamuro, Jacusiu, Cusiu, Gisiu i Portusiu - Wojtusiu (choć cię nie znam).

tatuś

 

 8/ List z Wronek:

 Wronki, 6.VI.48.

Kochana Haluś...

Piszę do Was list - zawsze ta pierwsza niedziela w miesiącu, to przyjemna. Czytam Wasze listy i piszę. Miałem miłe przeżycie, gdy 25.V (późno) otrzymałem od Synów życzenia... Pierwszy ich list. Oj, moje dziady kochane... A ciotka Bronka przysłała mi widoczek i życzenia (jak?). Bardzo Wam wszystkim jestem wdzięczny za to pisanie. Tylko, że u Jacusia znać, iż dwa lata wcześniej poszedł do szkoły. Żal mi Go, że się zbytnio męczy. Masz dużo strapień i pracy, czuję to z Twojego listu, ale cóż Ci, Mamuś, poradzę? Masz choć pociechę z dzieci, jak piszesz, a to wielka rzecz w takiej sytuacji. Ja tego nie zaznam, trudno, myślą jestem u Was, choć to co innego już. Chcesz przyjechać? Oj, będzie bura, no bo jakże, odpoczynku Ci trzeba, a Ty, ech - tyle razy Ci pisałem, nie martw się o mnie, a Ty po swojemu. Chce się wujek żenić, to dobrze, tylko naukę skończyłby wcześniej i zawód jaki upatrzył. A co do tego mojego żałowania, to nie dokuczaj mi, bo ani razu tak nie było, wiesz o tym. Szkoda, że nie będę Mu starostował, a chciałbym, Ty pewnie też. Jacuś napisz - do Swojej ciotki Bronki, że Jej i ciotce z Dąbrowy bardzo za listy dziękuję, i że kiedy do nich napiszę, że o wszystkich z rodziny pamiętam i myślę o Nich. Jacuś i Wicuś, niczym nie trapcie Mamusi, pomagajcie jej w kłopotach, przecież jesteście już „duże mężczyzny”. Króliki wyślij, Jacuś, na wieś, do Dziadka, to ich tam będzie sto. W mieście im nudno, a wam ciężko. Jeszcze raz życzę Ci, Jacuś, na urodziny, dobrego świadectwa, zdrowia i miłych wakacji. Może byś do ciotki Bronki z Wickiem zajechał? Cieszę się z twojej muzyki, naucz się „Flisaków” i „Jasio krówki gna”, pamiętasz, jak ostatni raz to śpiewaliśmy? Dwa lata temu, ja pamiętam. A Gisi kochanej odradźcie wyjazd do Tatusia, tu smutno dla niej, o Portusiu też pamiętajcie. A i Ty Mamuś, pamiętaj o Sobie i zdrowiu, bo to dla Was podstawa do życia. Wtedy będę spokojniej siedział, wiedząc, żeście zdrowi. Zawsze ten sam Wasz

tatuś

9/ List z Wronek:

Wronki, 23.VI.48.

Kochana Haluś...

 Przyszło dziś Twoje zapytanie do Zarządu Więzienia o mojej sprawie. Dziwię się, że nie piszesz wprost do mnie. Ja list wysłałem do ciebie, jak normalnie piszę, w pierwszą niedzielę miesiąca, tzn. 6.VI. Co się z nim stało, nie wiem. Jestem zdrowy i wszystko u mnie po staremu, dręczył mnie tylko niepokój, co u Was, że żadnej wiadomości nie mam. Byłem pewny, że coś złego się stało w domu. Że paczka wróciła, to już pewnie Twoja wina w tym, bo wolno przysyłać dwie małe paczki, lub jedną większą. Ukarało Cię. Ale to nic, jeśli jesteś i dzieci zdrowa, to już dobrze. Papierosów nie wolno przysyłać, tylko tytoń.

Spieszę się, by list zaraz odszedł.

Całuję Cię i dzieci gorąco

tatuś

 

10/ List z Wronek:

Wronki, 4.VII.48.

Kochana Haluś...

List Twój z 8.VI. otrzymałem 26.VI., a z 15.VI. wczoraj, 3.VII. Jakoś dłużej teraz to trwa, więc się tym nie trap. Paczkę dostałem, ale zaliczono 3 kg na lipiec, możesz więc tylko 3 kg przysłać. Tytoniu 10 dkg, bibułek mniej, jarzyn też mniej... Nie przyjeżdżaj w lipcu, musisz i Ty wypocząć. Martwię się Twym zdrowiem, nerwy Ci już, widzę nie dopisują i to serce zawsze kiepskie. Dałaś się nabrać oszustowi, zrobił zwykły kant, żal mi Twego zmartwienia. Gdybyś mogła go spotkać i oddać w ręce milicji - ano, tak, za naukę trzeba płacić. Uważajże na przyszłość i nie daj się nabierać nikomu, ani wciągać na złą drogę. Myślę, jak chłopcy rok skończyli, jakie wyniki nauki. Jeśli dobre, to życzę im w nagrodę, dobrej zabawy u Dziadków, to znaczy roboty fizycznej...

Niech Jacuś nie wydziwia, Ty też Mamuś, z tą szoferką - ma 11 lat, w szkole tyle pracy, a jemu fantazje po głowie chodzą. Za biedny na to i Ty też masz dość kłopotów innych. Tęsknisz za Gisią? Ja już dwa lata tak tęsknię za Wami, a mam Was 5-ro. No, cóż, na to rady nie ma, włosy tylko coraz bielsze. Ostatnio czuję się trochę lepiej, mniej mi choroba dokucza, a może się zatrzyma w biegu? Szwagrowi Pietrkowi i młodemu Pietrusiowi, choć spóźnione, życzenia i współczucie z powodu kradzieży. Pewnie tam Hanusia popłakuje? Nie napisałaś mi za kogo ta Janka wyszła. Przejmujesz się docinkami rodziny niepotrzebnie, im się na wsi zdaje, że Ty wiele możesz i cóż na to poradzić. Takie jest życie i nie należy wszystkich w koło siebie potępiać. Często tacy ludzie są i takich trzeba ich brać. Nie spytałem się jeszcze o zwrot odzieży, ale jeśli o ubranie chodzi, to chyba, że Ci już bardzo ciężko będzie, bo to przecież już jedyne moje ubranie w ogóle. A jeślibym tak przeżył karę i wyszedł kiedyś, to jakże, w bieliźnie? Jeszcze w to wierzę czasem, jeśli stanie się inaczej, to wtedy. Leżą tu dwa płaszcze, sweter, pulower i inne rzeczy. Spytam się. Chłopców interesują króliki, kup im broszurę o hodowli królików, niech praktycznie u Dziadków, zajmą się racjonalną hodowlą. I nauka i przyjemność i królik na niedzielę. Jak zobaczysz Gisię to powiedz jej, że ją tatuś bardzo kocha i chłopców też i Wojtusia też, o którym piszesz takie dziwy, że „z tyłu” i z nóg podobny. Odwiedziny w sierpniu, lub wrześniu. Skarpetki jednak przydadzą się. Bywajcie zdrowi, wszystkich w rodzinie pozdrawiam i całuję, Was serdecznie.

Tatuś

11/ List z Wronek:

Wronki, 1.VII.48.

Kochana Haluś...

Jak wróciłaś? Umęczyłaś Się i Wojtuś też. Przykra ta wizyta dla mnie była - jakże, tak blisko Was być i nie przywitać, ucałować - ech, jeśli tego sama chciałaś, to wcale wesoło nie było. I te Twoje strachy i gadania o nich - ja byłem trochę zaziębiony i tak wszystko urzędowo, no ale dziękuję Ci. Tylko ten syn dziwny, wcale ojca nie uznaje i nie przejmuje się tym, znać, że mojej ręki nie zna, rozpuszczony trochę. Jak my się kiedy dogadamy, jeśli się spotkamy? Co chłopcy robią? Bardzo się ich listem ucieszyłem. Cieszy mnie dobry wynik nauki Wicusia, ale i Jacuś dobrze wyszedł - gdyby szedł normalnie, wierzę, i on miałby lepsze wyniki. Zresztą, nie o to chodzi, ale o naukę. Bardzom rad. W sierpniu nie przyjeżdżaj, Mamuś, nie ma potrzeby, lepiej te koszta przeznacz Jacusiowi na dobry futerał do skrzypiec, w nagrodę. Umęczysz się drogą i po co, jestem zdrowy, nic mi nie trzeba, a radość, że Cię widzę, chwilę, zbyt dla Ciebie uciążliwa. Co mi poradzisz, nic. Raczej pogadaj z ludźmi, choć i to nic nie da. Paczkę wyślij pocztą lub przez kogoś - może jeszcze Mietkowa będzie jeździć. Bardzo jestem wdzięczny kumotrom, Jurkowi i Marysi, za tę przysługę z Wojtkiem, przyjaźnią im odpłacę. A co Gisia, zdrowa? Miałaś list? Łagodna pogoda, to dzieci użyją na wsi. I Ty wyjedź na jakiś czas, odpocznij. Miałem napisać do swojej rodziny, stale myślę o nich, zwłaszcza o tym biednym i chorym bracie Janku, ale jakże do Was nie pisać, gdy serce ciągnie tu wcześniej? Daj im choć listy moje do czytania, by się nie trapili o mnie. Pisz konto 1231 w tym miejscu, gdzie ja, widoczne miejsce. O witaminy nie trap się, dostajemy dużo zieleniny w zupach, cebula jest już na wypiskę, jem. Tamtego tytoniu już nie ma? Co Ty, Mamuś, będziesz robić bez pomocy w domu? Wujka Jana pozdrawiam, całą rodzinę, przyjaciół i ludzi życzliwych, a ciebie i dzieci całuję gorąco - siedzący, myślący i trapiący się o Was

tatuś

Jacusia imieniny? Życzenia ślę.

 

12/ List z Wronek:

Wronki, 5.IX.48.

Kochana Haluś ...

Czy zdrowi jesteście i wszyscy w domu? Ja trzymam się, nie trap się o mnie. Kończę dwa lata tego pustelniczego życia i jakoś żyje, może więc mój żołądek i wątroba wytrzymają i nadal? Ile to jeszcze takich lat... Ej, żeby nie troska o Was - ja już swoje przeżył, a koniec taki czy inny... Pewnie się martwisz, że Staszka nie dopuścili na widzenie, słusznie, po co tak często? We wrześniu też niech nikt nie przyjeżdża. Tylko dwa razy w tym roku - w X i XII, całkiem wystarczy, a paczki pocztą. Pieniądze za bilet daj chłopcom na książki, proszę Cię o to. Nic mi nie pomożesz, zobaczywszy mię, ani ja Tobie. Jak dajesz radę bez pomocy w domu? Może by Jacuś został w VI klasie, to by Ci pomógł w domu? Zachodzę w głowę jak Ty wszystkim kłopotom podołasz, a tu jeszcze troska o mnie. Pisałaś coś o chorobie, cenzura to zajęła, nic mi nie jest, wszystko po staremu. Jak Ci nauka idzie, czy dasz temu radę? Oszczędzaj sił, to ważniejsze przy dzieciach, tamto tylko miłe. I co z tego? Czy podlegasz nowej stawce czynszowej? Nie dasz rady, postaraj się o zwolnienie. Przykro mi, że moja rodzina ma tyle żalu do kolegi mojego, to nierozumne. Każdy żyje jak mu lepiej, czegóż więc chcą? Nie życzę sobie tego więcej. W paczkach wędliny mniej, ser raczej biały, palenia więcej, a w ogóle nie wysilaj się. Pieniędzy starczy mi w tym roku. Za wszystko Ci dziękuję, nic mi nie trzeba ponadto. Jacuś i Wicuś... List Wasz otrzymałem i bardzo się nim ucieszyłem, dostałem go i paczkę, przez Ciebie Jacuś, nadaną, 20.VIII., a więc po 5 dniach. Bardzo się cieszę, żeście byli u Dziadków na wakacjach i Im za gościnę dziękuję. W sierpniu były Twoje, Jacuś, imieniny, 5.IX. dziś - Cusiowe urodziny, a Gisi naszej 23.IX. Wszystkim Wam z tego powodu życzę najlepszego zdrowia i dużo radości w życiu. Czy Gisia wróciła? Jakaż ona teraz? Nie, nie chcę by przyjeżdżała do mnie, przykro by Jej było widzieć mnie takiego, jaki teraz jestem - niech lepiej pamięta takiego Tatusia, jak widziała ostatni raz. Bardzo mi się za Wami przykrzy, ale co poradzimy. A Wojtuś to nawet nie patrzył na mnie, on nic nie wie o tatusiu, tak jak pisałeś Ciusiu. Opiekujcie się chłopcy nim i Gisią i pomagajcie Mamusi w pracy. I uczcie się. Jacuś może nie dasz rady, to zostaw muzykę i języki? A Gisia - gosposia niech też pomaga, bawi Portusia. Bądźcie dobrzy, a będę się cieszył, nawet siedząc w więzieniu... Serdecznie Was - kochani - całuję wszystkich

Tatuś

 

 13/ List z Wronek: /mylnie napisałem „Kraków”/

Kraków, 3.X.48.

Kochana Haluś i Dzieci...

Sam tego chciałem, a teraz mi się przykrzy, że tak mało wiem teraz o Was. Czemu ani Ty, ani dzieci nie napisały listu w drugiej połowie? Tyle obawy mam, że coś złego u Was? Wczoraj dostałem paczkę, dowód, że nikt nie przyjedzie. Słusznie szkoda czasu, ale już na list zdobądź się i napisz w granicach dozwolonych, będę spokojniejszy i sam zdrowy, widząc, że zdrowi jesteście. Pierwszy list dostałem, wiadomość o Gisi trochę mię zasmuciła, że tak sama, że te „oczka takie smutne”, ale skoro uważasz warunki za dobre, stało się. Pisząc do nich, prześlij Doktorostwu moje pozdrowienia i podziękowanie za opiekę nad moją „gosposią”. A Gisi, że tatuś Ją dalej tak samo kocha. Chłopcy co z Wami? Nauki pewnie macie dość, a tu jeszcze robota w domu. No, ja tu nauczyłem się sprzątać, uczcie się i Wy tej roboty lepiej w domu. A co Wojtuś, rozwinął Swój język, czy wciąż jeszcze po chińsku gada? Mamuś, gdy myślę o swoich dzieciach, przypomina mi się chłopczyk Tadziu, po zamordowanym przez Niemców Grudzińskim z W-wy i dwie córeczki tak samo zamordowanego kolegi Miłkowskiego. Pierwszy całkiem sierota, drugie mają choć matkę. Tak często myślę, czy też zajął się nimi ktoś? Obiecała Czarna Maria, powinien i Jasiu Dusza pamiętać. Zapytaj go o to przy okazji lub napisz. U mnie sytuacja bez zmian. Miałem trochę strachu, od 1 - 15.IX. miałem nawrót choroby dawnej, tzn. bóle żołądka po jedzeniu, odbijanie silne, zaparcia, - lekarz zrobił mi sondę, ale żadnych wskazań mi nie dał. Widocznie uważa, że nie potrzebne? Zrobiłem sobie dietę silną - przeszło mi trochę i żyję dalej, już prawie dobrze. Tylko dokuczają mi hemoroidy. Może byś mi przysłała „czopki”, bo same ustąpić nie chcą. Co by powiedział o tym Dr Jakubiec? Prócz tego nic mi nie trzeba, skarpety mam ciepłe i całe, sweter tak samo, nie przysyłaj. Kożuszek mam. Chciałem napisać podanie o te rzeczy z depozytu, ale to nie tak prędko idzie teraz. Może się uda - sweter, pulower, kożuszek, koc i inne. Ta paczka dobra, bo mniej mięsa, ale martwię się, jak Ty to długo jeszcze wytrzymasz... Pieniądze mam, bo już od szeregu miesięcy nie ma palenia na wypiskę, więc na co tu wydawać? Inne, to drobiazgi. Jak byś mogła, to przyjedź w listopadzie. Z tamtej wizyty nic na razie i nie bardzo w nią wierzę. Zbyt dużo innych spraw mają ludzie na głowie. Z Frankiem nie dojdziesz ładu, to „turoń’ nie brat. Podaj moim pozdrowienia, dla całej rodziny. Czy obaj kumotrowie nasi zdrowi? Wszystkich pozdrawiam - bliskich. O mnie się nie trap nic a nic, tylko dbaj o dzieci. Ciebie i Gisię i Jacusia i Cusia i Tusia mocno całuję i serdecznie pozdrawiam - na cały miesiąc -

Tatuś

 

14/ List z Wronek:

Wronki, 1.XI.48.

Kochana Haluś...

Dziękuję Ci za ostatnią wizytę i za paczkę. Ale żałuję pomyłki z listem, żeś się niepokoiła. Już czuję się dobrze, choroba mi przeszła, hemoroidy mniej dokuczają. Następna wizyta, jeśli będziesz mogła, dopiero w XII, koło 15-tego, lub w styczniu. Paczka w XI po 10-tym, jedna, nie oszukuj mnie, bo to niepotrzebne, a Was tyle w domu. Proszę Cię o to. Cieszę się, że Staszek zapisał się na Uniwersytet, i że jest u Ciebie. Jego rodzice pomagali mnie w szkole, spłacisz Ty za mnie Jemu. Niech się tylko uczy dobrze, a bieda, to już takie akademickie życie. Znamy je oboje. Napisz, Mamuś, list do Zarządu Więzienia prosząc, by Ci wydali z moich rzeczy z depozytu: 1 koc, 1 kożuszek, 1 sweter, 1 pulower, 1 płaszcz letni i 1 poduszkę /jasiek/, rzeczy potrzebne Ci dla synów. Sądzę, że ta Twoja prośba odniesie skutek. Te rzeczy leżą, a chłopcom by się przydały. Mnie nic nie przysyłaj więcej ciepłego. Jacuś i Cuś - widzę, że nie tylko Wojtuś, ale i Wy całkiem zapominacie o Tatusiu. Mieliście mi napisać list w X i nic... Byliście na wystawie we Wrocławiu i też nic... Ech, Wy - Dziady moje, a ja tu stale o Was się trapię. No nic to, bądźcie tylko grzeczni i dobrzy dla Mamusi i uczcie się dobrze. Po kinach zbyt często nie łaźcie, ale na wycieczki w niedzielę, za miasto z Wujkiem Staszkiem, dużo ruchu. Do Gisi piszcie często, jej się tam przykrzy bez Was. Jacuś, pilnuj, żeby Wojtuś zbytnio nie dokazywał w domu, bo on zbytnio rozpuszczony... Skoro jest Staszek u Was, to powinien zawsze donieść mojej rodzinie, że jestem zdrowy, by się nie martwili. A Ty, wujku Romku, jako głowa całej gromady, opiekuj się wszystkimi. Cieszę się, że jesteś dalej. Myślę, że Cię słuchają. Choć to nie łatwe przy takiej gromadzie. Przekazuję Ci moje uprawnienia nad chłopcami... Pozdrawiam Was i całuję serdecznie wszystkich

 

Stanisław Mierzwa

Kraków, dnia 9.7.1975 r.

 Powyżej zamieściłem spośród kilkudziesięciu zachowanych czternaście listów przepisanych przez brata Jacka z materiałów przygotowanych przez Ojca, datowanych 9.07.1975 r. Odtworzenie wszystkich listów wymaga żmudnego wysiłku, gdyż pisane w więziennych warunkach byle jakim atramentem, ołówkiem albo nawet prawdopodobnie kawałkami ołowiu lub węgla są już, niestety, po upływie prawie 60-ciu lat, słabo czytelne. Dziękując bratu za dotychczas wykonaną pracę wyrażam nadzieję, że przygotuje do opublikowania w następnych Rodzinnikach kolejne listy, niezależnie od pisanego obecnie dogłębnego opracowania o charakterze historycznym nt. pobytu Ojca w więzieniach w Moskwie i w Polsce...

Wojciech Mierzwa

Powrót do spisu treści nr 7

Free business joomla templates