Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Tekst o podobnej treści opublikowano także w BIULETYNIE TOWARZYSTWA PRZYJACIÓŁ MUZEUM WINCENTEGO WITOSA W WIERZCHOSŁAWICACH „Piast z zagrody Wincentego Witosa”. Rok XVI, nr 1(49) 2020 r.

 

STANISŁAW MIERZWA KUSTOSZ PAMIĘCI W. WITOSA

 

Historia Polski to nie tylko zdarzenia wielkich bitew i przelanej krwi. To również codzienny wysiłek zwykłych ludzi, którzy nie zginęli na wojnie z karabinem w ręce, nie walczyli czynem zbrojnym, ale niezłomną postawą, słowem, oddaniem swym ideałom, czy codziennym dążeniem do celu.

Do wspomnianego grona zalicza się Stanisław Mierzwa. Najbardziej oddany, jeden z najbliższych współpracowników Wincentego Witosa. Człowiek, który wiele uczynił, by ocalić od zapomnienia postać trzykrotnego premiera – „Wójta z Wierzchosławic”.

Inspiracją do napisania tegoż artykułu była decyzja Kapituły Orderu Orła Białego o przyznaniu tego odznaczenia S. Mierzwie. Jest to najstarsze i najwyższe odznaczenie państwowe Rzeczypospolitej Polskiej, nadawane za znamienite zasługi cywilne i wojskowe dla pożytku Polski. Ponadto, na wniosek Towarzystwa Przyjaciół Muzeum Wincentego Witosa, uchwałą Rady Gminy Wierzchosławice przyznano Stanisławowi Mierzwie tytuł Honorowego Obywatela Gminy Wierzchosławice. Długoletnie starania naszych poprzedników – prezesa Franciszka Kiecia, kol. Janiny Kupiec, członków i sympatyków Towarzystwa – stały się faktem. Uhonorowanie Mecenasa Mierzwy to również symbliczne zadośćuczynienie dla czwórki dzieci i samotnie wychowywującej ich matki i żony Heleny, którym polityka i walka o wielkie ideały zabrały ojca i męża na długie lata.

O przyznanie Orderu Orła Białego apelowało również Polskie Stronnictwo Ludowe oraz inne środowiska.

Więź Mierzwy z Witosem, jak można to wysnuć z jego wspomnień, zaczęła się już w okresie gimnazjalnym w 1925 r. w czasie obchodu Dożynek Reymontowskich w Wierzchosławicach. Witos był gospodarzem tych uroczystości, przemawiał wśród wielu wybitnych osób ze świata nauki i polityki. Witos swym pełnym godności zachowaniem wzbudzał w obecnym tam Mierzwie podziw, także poczucie dumy, że jeden spośród chłopów wzbił się na takie wyżyny.

Drugi raz więź zawiązała się w zdecydowanie innych okolicznościach i wypływała z czegoś zupełnie odwrotnego. Nie z podziwu i dumy, lecz ze wspólnego upokorzenia. Było to po zamachu Piłsudskiego z 12 maja 1926 r., gdy tarnowscy socjaliści manifestowali na cześć Piłsudskiego, lżąc przy tym chłopów i paląc kukłę Witosa. Oto odczucia Mierzwy w czasie pochodu tarnowskich socjalistów, opisane w jego wspomnieniach. „Poczułem potrzebę solidarności z tą pogardzaną warstwą, zabolały mnie wzgardliwe okrzyki na ulicach Tarnowa, zrodziło się współczucie dla Witosa. To było moje pierwsze, jakby duchowe, ideowe zbliżenie do Witosa, do chłopskiej polityki”. A. Fitowa w książce pt. Stanisław Mierzwa „Słomka”, na tle swoich czasów pisze: „Mierzwa, towarzysząc temu pochodowi, czuł się tam upokorzony na równi z Witosem, czuł się upokorzony jako chłop z pochodzenia. To upokorzenie Witosa, nie jako polityka lecz jako chłopa, zbliżyło Mierzwę do niego najbardziej. Dzielił z nim ten los, przeplatany nielicznymi momentami tryumfalnego pochodu Witosa wśród chłopów po powrocie z emigracji w 1939 r. i tuż po zakończeniu II wojny światowej. Jest w tym coś z przedziwnej symboliki w fakcie, iż Mierzwa politycznie dojrzał na Dożynkach Reymontowskich w 1925 r. i że 60-ta rocznica tych dożynek w 1985 była już ostatnią zorganizowaną i obsłużoną przez niego uroczystością ludową. To jakby klamra spinająca początek i koniec jego politycznego życia”.

W 1936 r. z polecenia Wincentego Witosa Mierzwa współorganizował największą chłopską manifestację w Nowosielcach. Rok później w 1937 r., obok S. Mikołajczyka i B. Gruszki, był organizatorem największego strajku chłopskiego w II Rzeczypospolitej. Sam też dźwigał ciężar prac małopolskiego SL w okresie postrajkowym.

Gdy wybuchła II wojna światowa Stanisław Mierzwa przyjął pseudonim „Słomka” i włączył się w główny nurt życia konspiracyjnego, jak to czynił zawsze – całym sobą. Przez cały okres konspiracji utrzymywał kontakty z Wincentym Witosem, a w dniach przełomu ukrył go przed wywiezieniem przez okupanta.

28 marca 1945 roku został aresztowany razem z piętnastoma przywódcami Polskiego Państwa Podziemnego przez NKWD. W słynnym procesie szesnastu przywódców Polskiego Państwa Podziemnego (razem z generałem Leopoldem Okulickim) Mierzwę skazano na cztery miesiące więzienia, trafił na Łubiankę.

O pójściu do Pruszkowa na rozmowy rzekomo z władzami radzieckimi Mierzwa powiedział A. Fitowej: „Przybycie na rozmowy nie było naiwnością. Było aktem politycznym. To było wtedy jedyne logiczne wyjście, to był obowiązek i należało go wypełnić. Niepójście na te rozmowy oznaczałoby, że rząd sowiecki chce się z Polakami dogadać, tylko Polacy nie chcą, że odrzucamy szanse ułożenia stosunków. To, że nas porwali? Nawet Tatarzy posłów nie porywali. Myśmy byli kimś więcej niż posłami. Byliśmy częścią rządu polskiego uznawanego przez większość państw świata”.

Od powrotu z więzienia w Moskwie wraz z żoną Heleną opiekował się podupadającym na zdrowiu prezesem Wincentym Witosem. Jemu Wincenty Witos dyktował swoją ostatnią odezwę do chłopów w 1945 roku. Był organizatorem królewskiego pogrzebu przywódcy chłopskiego.

17 IX 1946 r. to koszmarnie tragiczny dzień w życiu S. Mierzwy i jego rodziny. Powracający z organizacyjnego wyjazdu Mierzwa zostaje aresztowany, bez mała na oczach żony. Wyjaśnienie zajścia znajdujemy we wspomnieniach Mierzwy. „W tym czasie, gdy żona poszła po klucz, a ja oczekiwałem na jej ukazanie się na balkonie, zostałem otoczony przez grupę mężczyzn, którzy porwali mnie pod ramiona, wykręcili je do tyłu, ciągnąc z ciemnego podwórza na siłę na ulicę. Było ich trzech. Mają pepesze i rewolwer. Całkowicie zaskoczony napadem broniłem się instynktownie. Na ulicy obok stało auto z wygaszonymi światłami, do którego mnie wsadzono. Obserwuję, w jaką stronę skręci? Co za radość, skręcił w prawo w kierunku miasta, a więc są to ludzie z bezpieki, wiozą mnie na Plac Inwalidów! O, to dobrze, to dowód że nie zginę dziś tak marnie” (S. Mierzwa nawiązuje w myślach do zabójstwa Wł. Kojdra, pochwyconego w podobnych okolicznościach, następnie zamordowanego).

Mierzwa w momencie aresztowania, był członkiem Rady Naczelnej i NKW PSL, w charakterze II sekretarza generalnego, wiceprezesem Zarządu Wojewódzkiego PSL. Przed sądem stanął razem z działaczami Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość i innymi członkami kierownictwa krakowskiego PSL. Prokurator domagał się dla Mierzwy kary 15 lat. Wydany wyrok w dniu 10 IX 1947 r. opiewał na 10 lat więzienia. Mierzwa w procesie tym zachowywał ogromną godność, budząc szacunek nawet u przeciwników politycznych. W ostatnim słowie oskarżonych Mierzwa znów z całą stanowczością stwierdził, że w swoim dotychczasowym życiu służył tylko demokracji i Polsce. „Od czasów gimnazjalnych zajmowałem się pracą społeczną i działalnością polityczną. Po ukończeniu Uniwersytetu dla mnie, jako syna chłopskiego, była tylko praca na wsi. Uważałem, że jeśli nie możemy rządzić państwem to przynajmniej możemy stworzyć nową wieś. Jedno chcę zapewnić, że pracując na odcinku politycznym i oświatowym miałem jedno przekonanie, że robię to dla Polski”.

Kolejne długie lata to tułaczka po aresztach śledczych i więzieniach. W Krakowie począwszy od aresztu Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa na Placu Inwalidów, więzienia na ul. Montelupich, następnie na ul. Senackiej do tzw. więzienia św. Michała. Po ogłoszeniu wyroku w procesie krakowskim – z powrotem na Montelupich, skąd został wywieziony transportem do więzienia we Wronkach, następnie do więzienia w Warszawie na Mokotowie. Zainteresowanych szerszym spojrzeniem na te tragiczne chwile S. Mierzwy odsyłam do „Listów z więzienia”, listów żony Heleny oraz do wspomnień małoletnich wówczas synów Mierzwy.
Po wyjściu ze stalinowskiego więzienia Mierzwa zaczął ożywiać pamięć o Wincentym Witosie. Cel ten osiągnął głównie poprzez gromadzenie wokół Grobu Witosa – żyjących jeszcze współpracowników, działaczy ludowych młodego i starszego pokolenia. Po latach tradycją stały się coroczne spotkania w kolejną rocznicę śmierci Witosa, z czasem zwane „Zaduszkami Witosowymi”. Głównym zamierzeniem grupy Mierzwy, którą zwano także „konfederatami krakowskimi”, było przywrócenie Witosowi i polskiemu ruchowi ludowemu należnego mu miejsca w historii Polski i w życiu politycznym.

Od 1955 roku czynnie uczestniczył w pracach komitetów budowy nowej szkoły, domu ludowego, wodociągu, gazociągu oraz pomnika upamiętniającego trzystu poległych żołnierzy Września w rodzinnej wsi Biskupice Radłowskie. Był inicjatorem i współorganizatorem powstałego w grudniu 1971 r. Muzeum Wincentego Witosa w Wierzchosławicach. Był honorowym przewodniczącym Komitetu Budowy Pomnika Wincentego Witosa w Tarnowie; od marca 1982 roku do końca swego życia – wiceprzewodniczącym Społecznego Komitetu Budowy Pomnika Witosa w Warszawie. W listopadzie 1972 r., w 27. rocznicę śmierci Witosa, uczestnicy „Zaduszek Witosowych” założyli stowarzyszenie p.n. Towarzystwo Przyjaciół Muzeum Wincentego Witosa i wybrali tymczasowy Zarząd. Pierwszy, a zarazem wieloletni prezes Towarzystwa – Franciszek Kieć, wspominając powołanie Towarzystwa twierdził: „Mecenas Stanisław Mierzwa i inni krakowscy prawnicy opracowali projekt Statutu. Stanisław Mierzwa był inicjatorem całej sprawy, jednak jego nazwisko nie mogło znaleźć się na liście założycieli”. S Mierzwa zdołał skupić wokół Towarzystwa wiele osób młodego pokolenia, bez których Towarzystwo nie mogłoby funkcjonować. Należy tu wspomnieć Janinę Kupiec, o której Mierzwa mówił, że na jej wątłych barkach dźwiga ogromny gmach jakim jest Towarzystwo.

Stanisław Mierzwa zmarł rano 10 października 1985 r. Został pochowany w asyście 105 sztandarów, w rodzinnej kaplicy Wincentego Witosa w Wierzchosławicach. Jego trumnę okrywał płat sztandaru ludowców z Woli Radziszowskiej, ten sam, którym okrywano trumnę Wincentego Witosa. „Ten pogrzeb to odchodzenie w przeszłość pokolenia, z którego życiem związany jest duży fragment najnowszej historii Polski, historii naznaczonej walką o wielkie ideały i ta uporczywa walka stanowi trwały element narodowej tradycji”. To fragment homili wygłoszonej przez biskupa Bednarczyka nad trumną Mecenasa Mierzwy.

Długą listę mówców, żegnających Mecenasa na cmentarzu, zamknął prezes Zarządu Towarzystwa Przyjaciół Muzeum W. Witosa Franciszek Kieć. Pożegnanie miało charakter ostatniego raportu i przyrzeczenia. Złożenie trumny do kaplicy poprzedziło wystąpienie syna Zmarłego – Wincentego Mierzwy. W konkluzji wystąpienia stwierdził, że z głębokim szacunkiem chyli głowę przed wszystkimi obecnymi, gdyż ten udział dowodzi, iż sprawa której tak długo i wiernie służył Ojciec, będzie kontynuowana. To już jest dla Niego najlepszą zapłatą.

Wyrokiem Sądu Najwyższego z dnia 28.08.1989 r. skazani w „procesie krakowskim” Stanisław Mierzwa i pozostali działacze PSL zostali pośmiertnie uniewinnieni i zrehabilitowani.

Droga życiowa Stanisława Mierzwy to droga do wytyczonego celu. To nie droga w otoczeniu kamer, w świetle fleszy aparatów fotograficznych, w tłumie dziennikarzy. To nie droga na pokaz. To nieustanne, codzienne wydreptywanie ścieżek do prawdy z ludźmi... ku ludziom... do Polski.

Henryk Wojciechowski

Mikołajowice, w sierpniu 2020

Free business joomla templates