Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Synowa Wojciecha Mierzwy wreszcie odważyła się napisać do Rodzinnika M

WSPOMNIENIE O MOIM TACIE, KRZYSZTOFIE SĘKU ...

                W tej historii powiedzenie „nie ma ludzi niezastąpionych” nie sprawdziło się. Nikt nie zastąpi mi Taty, z nikim nie nawiążę na powrót tej relacji - jedynego w swoim rodzaju - dojrzałego emocjonalnie pokrewieństwa, nie tylko ciał, ale i dusz - więzi ojciec - córka.

Nie byłam ukochaną perełką, rozpieszczoną księżniczką, której tatuś na wszystko pozwalał10 i wszystko kupował. Nie. Traktowaliśmy się raczej po partnersku. Ale mimo młodego wieku (Tata zmarł gdy zdawałam maturę) i braku doświadczeń życiowych, czułam, że on - właśnie on i nikt inny jest moją drugą emocjonalną połówką jabłka. Moim autorytetem, mentorem. Znał odpowiedź na wszystkie nasze pytania, a jeśli nawet akurat czegoś nie wiedział, nie wstydził się tego, uśmiechał się pogodnie i mówił: „Córeczko, ja wszystko wiem, ale tego akurat nie”. Gdy zachorował - mój świat nie zawalił się, ponieważ wspaniale zadziałał u mnie mechanizm wyparcia - nigdy, nawet gdy nie było już szans na wyleczenie, do ostatniego dnia, nie dotarło do mnie, że dla taty nie ma już ratunku, że może umrzeć. Każdy, ale nie on. To przecież niemożliwe! Kierował się w życiu uczciwymi zasadami, miał takie dobre serce, szacunek wielu oddanych przyjaciół, miłość, rodzinę. Potrafił też śmiać się - radośnie, serdecznie - i pochylić nad pająkiem, którego nie zabijał, tylko wynosił na zewnątrz. Nauczył mnie wrażliwości i prostolinijności. To dzięki niemu nie lubię fałszu i obłudy. To również dzięki niemu nie jestem asertywna - przez co niekiedy cierpię, ale jeszcze wciąż się uczę. Tym razem sama, bo nie mam już Taty, który weźmie za rękę, przytuli i wskaże właściwy kierunek. Straciłam przewodnika duchowego, straciłam Tatę.

Pamiętam, że kiedyś, gdy był już bardzo chory i słaby - jak podczas oglądania mojego filmu ze studniówki, na którą była zaproszona przez swojego ówczesnego narzeczonego, a obecnie - męża, również moja siostra - niespodziewanie rozpłakał się. W kadrze było akurat ujęcie moje i mojej młodszej siostry jak tańczyłyśmy przytulone do swoich przyszłych mężów. Zapytany, dlaczego płacze, smutno odpowiedział: „Ponieważ niestety nie zobaczę waszych ślubów moje dzieci”.

Czy tata przeczuwał śmierć? Myślę że tak, ale niestety, mimo iż choroba trwała długo - nie zdążyliśmy się pożegnać. Tata przeszedł niespodziewanie na tak silną dawkę morfiny iż większość czasu był nieprzytomny albo otępiony, więc nie mógł wykonać tego ważnego gestu, jakim jest przytulenie dziecka i wypowiedzenie słów: „Kocham Cię. Żegnaj, spotkamy się po tamtej stronie. Kieruj się w życiu sercem, a potem rozumem”, a ja - do końca trwałam w dziecinnym uporze, że wszystko się dobrze skończy. Niestety, tak się nie stało, Tata odszedł pewnego strasznego poniedziałkowego ranka, a ja do dzisiaj gdy widzę jego dobre, a pod koniec życia smutne oczy - płaczę. Boże, wyrwałeś mi kawał serca.

               Żałuję, że nie spotkał mnie dorosłej. Z dumą przedstawiłabym mu wnuka (tak marzył o synku, a los podarował mu trzy córy…), pokazałabym, jak pięknie potrafi posługiwać się śrubokrętem i innymi narzędziami, powiedziałabym, że potrafi zeskoczyć z rowerka i podobnie jak on, przenieść ślimaczki ze środka chodnika na trawkę. Z radością zaprezentowałabym córeczkę, małą iskierkę, która pragnie adoracji, nie tylko mamy i taty, ale również dalszego otoczenia, która chętnie zatańczyłaby dla dziadzia swój „taniec brzucha” i wskoczyła na kolanka. Pokazałabym dom, z którego budową tak dobrze radzi sobie mój mąż i wzięłabym go pod rękę, na długi, długi spacer i dzień po dniu, te dwanaście długich lat opowiedziała…

                                                                                                                                                                                                             Danuta Mierzwa

Kraków, czerwiec 2010 r.

Powrót do spisu treści nr 8

{module JoomlaStats Activation|none}

Free business joomla templates